Kobieta orkiestra - wywiad z Natalią Żebrowską
11.03.2018 /
czytano: 4105 razy
Natalia Żebrowska, to dziewczyna, która jakiś czas temu przykuła moją uwagę w mediach. Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo, kto byłby tak bardzo zakochany w muzyce, jak ona. Postanowiłam porozmawiać z nią o jej działalności i projektach.
REKLAMA
Natalia, od kilku lat działasz czynnie na scenie muzyki rozrywkowej. Jak właściwie się zaczęło, gdzie były Twoje początki kariery muzycznej?
Swoje granie w zespołach rozrywkowych rozpoczęłam jeszcze w liceum. Pamiętam jak kiedyś Olek Gruszka (obecnie basista zespołu Closterkeller) odezwał się do mnie, ponieważ poszukiwał muzyka do swojego projektu w zespole Soya. Tam rozpoczęłam swoją karierę grając na klawiszach i po raz pierwszy zobaczyłam jak to jest grać na scenie inaczej niż klasycznie. Fakt, że często grałam utwory rozrywkowe dla siebie, ale wtedy jeszcze nie myślałam że będę z tym kiedyś wychodzić na scenę i że stanie się to moją pasją. Zaczynałam grę od stylu muzyki klasycznej na skrzypcach i fortepianie, a jednak styl pracy w tych dwóch środowiskach (klasycznym i rozrywkowym) zupełnie się od siebie różni – musiałam się bardzo przestawić i wiele nauczyć. Przyznam, że było i jest to dla mnie bardzo inspirujące.
No właśnie, wspomniałaś że zaczynałaś swoją karierę w klasyce – czyli kiedy właściwie zaczęłaś grać?
Swoją naukę gry na skrzypcach zaczęłam już w wieku 6 lat pod kierunkiem p. Wiesławy Wytrykowskiej. Jednak już wcześniej chodziłam na zajęcia wokalno-taneczne do zespołu dziecięcego Fasolinki oraz na lekcje fortepianu do p. Heleny Strycharczyk – miało to bardzo duży wpływ na moje umuzykalnienie i późniejszą miłość do muzyki.
A jak wyglądała dalsza współpraca z muzykami, zespoły? - jaka współpraca miała na Ciebie największy wpływ?
Myślę, że największy wpływ miały na mnie dwa projekty:
*współpraca z Piotrkiem Jaszczukiem, z którym zagraliśmy wiele fajnych koncertów współpracując razem od 2014 r., oraz
*występy kabaretowe z Moniką Nowogrodzką. Z Moniką spędziłyśmy razem ostatnie lato (2017) występując z jej programem „Różne oblicza miłości” na festiwalach kabaretowych - w Lidzbarku udało nam się nawet zdobyć II nagrodę.
Udział w tych wydarzeniach był dla mnie niesamowitym doświadczeniem, głównie ze względu nowy dla mnie rodzaj kontaktu z publicznością oraz ogólnie inny styl imprez. Istnieje niesamowity kontrast między zasłuchaną spokojnie siedzącą publicznością na koncertach muzyki klasycznej a śmiejącą się głośno i podkrzykującą zabawne komentarze publicznością kabaretową. Ta różnorodność mnie fascynuje i jednocześnie uczy dostosowywać się do nowych sytuacji – dzięki temu nigdy tak do końca nie wiem jak ostatecznie będzie wyglądał występ gdy wyjdę na scenę.
Co poza rodzajem koncertu (klasyka/rozrywka) ma wpływ na to co robisz na scenie?
Wbrew pozorom wiele – zupełnie inaczej pracuje się na małej scenie, a inaczej na dużej – różnice są chociażby w kontakcie z publicznością, która jest oddalona od występującego czy, kiedy jest blisko tak, że słyszy nas bez mikrofonu. Kolejnym aspektem, który ma wpływ na przebieg występu, może być np. to czy koncert jest na powietrzu czy w pomieszczeniu, bądź czy koncert jest nagłaśniany lub bez pomocy elektroniki. Tak, wpływ elektroniki jest szczególnie zauważalny w przypadku, gdy używa się jej do zmieniania naturalnego brzmienia instrumentów klasycznych czy głosu – wielu brzmień nie dałoby się normalnie wydobyć bez jej użycia.
A Ty jesteś za naturalnym czy tym elektronicznym „zmienionym” brzmieniem?
Przyznam że nie jestem w stanie opowiedzieć się po jednej ze stron – zarówno naturalne jak i wzbogacane brzmienia mają swój urok – trzeba je tylko odpowiednio wykorzystywać i łączyć.
Dotychczas, poza muzyką klasyczną zwykle pracowałaś w zespołach, a niedawna postanowiłaś zacząć pokazywać też swoją indywidualną pracę oraz zaczęłaś poszerzać swoją działalność artystyczną o śpiewanie - co Cię właściwie do tego skłoniło?
Nigdy nie planowałam śpiewać. Swój głos zaczęłam prezentować publicznie dopiero niedawno dodając drugi głos i robiąc chórek i we fragmentach utworów granych z Piotrkiem Jaszczukiem. To po koncertach z nim zaczęłam dostawać od naszej publiczności pytania czy i kiedy będzie można mnie usłyszeć solo. I tak, zrodziła się – a właściwie tak „została zrodzona we mnie” myśl o śpiewaniu solowym. Przygotowania do oficjalnego rozpoczęcia śpiewania nadal trwają, choć pierwsze próby na scenie z repertuarem solowym już się zaczęły.
Takie nowe początki - jest to dla Ciebie stresujące?
W tej sekundzie nie, ale przyznam że w związku z tym projektem znajduje się we mnie bardzo wiele uczuć które z różnym nasileniem przenikają się wzajemnie – czasem jest to stres, czasem radość, niekiedy niepokój i ciekawość. Niewątpliwie, przede wszystkim jest jakiegoś rodzaju ekscytacja związana z tym że robię coś nowego co chcę pokazać publicznie –coś co ludzie chcą zobaczyć.
Nie wiem jeszcze do końca, czy i jak to wyjdzie, i myślę że to jest w tym wszystkim piękne – wspólne poszukiwania. Ludzie, którzy mnie śledzą mogą na bieżąco zobaczyć jak tworzy się sztukę od podstaw. Nie ma gwarancji, że coś wyjdzie – nie ma też otrzymywania już idealnego gotowego produktu artystycznego. Piękno tkwi w jego tworzeniu, w procesie twórczym którego niektóre elementy trwają chwilę a inne zabierają lata. Cieszę się też, że to właśnie będę mogła zaprezentować publiczności. Myślę że mam przed sobą wiele pracy i mam nadzieję – wierzę, że na tej drodze się nie poddam. Jest wielu ludzi, która mimo tego że dopiero zaczynam śpiewać solowo kibicuje mi, wierzy we mnie i pomaga. To bardzo dodaje sił i motywuje do działania. Nie chciałabym ich zawieść.
Dziękuję Ci za rozmowę i mam nadzieję do zobaczenia na Twoim występie!
Dziękuję, do zobaczenia!
Zapraszam na Facebooka Natalii TUTAJ po więcej szczegółów.
fot. 1,2 - Michał Zadroga, 3 - Marek Sikora
(JS)
Lista komentarzy
Brak komentarzy