BEZPŁATNIE ORGANIZUJEMY PROMOCJĘ FIRM KAŻDEJ BRANŻY, STOWARZYSZEŃ, ARTYSTÓW - inkubator@portalpolski.pl

Lekcja 4. Temat: Zawód pedagog - pasja, misja, czy przypadek?

19.11.2017 / czytano: 2327 razy


Zastanawiam się czasem, czy to dobry pomysł, by ludzie w wieku kilkunastu lat decydowali o drodze zawodowej, jaką potencjalnie obiorą na resztę życia. Wszyscy mówili: „Bylebyś cudzych dzieci nie uczył!” Nie posłuchałem. Poszedłem na pedagogikę. Wychowywanie dzieci to ciężki kawałek chleba, mogę więc stwierdzić z autopsji. Czy dla wszystkich? Dziś macie okazję poznać Beatę Madej. To pedagog przez duże „P”! Albo właśnie przez małe, przez „p” całkowicie adekwatne, bo śledząc przez lata jej zawodowe poczynienia, nigdy nie zauważyłem, by wywyższała się ponad swoich wychowanków, stawiała w pozycji kogoś, kogo muszą, a nie tylko powinni słuchać. Czy aby na pewno wszystkie dzieci nasze są? Jak stanowić wzór, gdy samemu jest się tylko człowiekiem? Jestem przekonany, że wiele kobiet martwi się, czy podoła wychowywaniu własnego dziecka. Jak to jest dbać o cudze? Zachęcam do przeczytania rozmowy dwóch pedagogów: tej, która wytrwała w zawodzie i tego, który się na to nie zdobył. 

REKLAMA




Przemysław Kłosowicz: Od zawsze wiedziałaś, że będziesz zajmować się kształtowaniem młodych ludzi, a może po prostu tak jak ja nie dostałaś się na edytorstwo medialne i tylko na pedagogice nie mieli jeszcze pełnej listy studentów? Moją edukacją zawładnął ślepy, no może niedowidzący los, a już na pewno brak samozaparcia i lepszego pomysłu na życie. W twoim przypadku można mówić o powołaniu? Co pcha młodą dziewczynę do tak odpowiedzialnej roli zawodowej? To jakiś swoisty instynkt macierzyński? Zajęłabyś się dzieciakami zawodowo, gdybyś znów była na starcie kariery i mogła wybrać inaczej?
Beata Madej: Podjęcie pracy pedagoga nigdy nie może być dziełem przypadku, w przeciwnym razie brak wewnętrznej motywacji i umiejętności powodują, że szybko rezygnuje się z tej pracy. Faktem jest, że niestety wiele osób wybiera pedagogikę "na chwilę" z braku pomysłu na siebie. Moja decyzja była w pełni świadoma, niczego nie żałuję. Patrząc z perspektywy czasu, wybrałabym tak samo. Próbowałam różnych rzeczy, miałam swoją mydlarnię, robiłam kursy masażu, a jednak w pedagogice, przed którą długo się broniłam, spełniam się najbardziej. Nie porzuciłam tamtych pasji, wciąż nie mogę żyć bez zapachów, ba, teraz zajęłam się zgłębianiem świata kawy. Odkrywam jak wiele aromatów skrywa to niepozorne ziarenko. Pedagogika jest tym, w czym czuję się najbardziej kompetentna, wiem że sobie poradzę, nie boję się, jestem otwarta, realizuję swój potencjał. Kiedy decydowałam o wyborze kierunku, nie czułam lęku związanego z odpowiedzialnością, może jeszcze nie zdawałam sobie z niej sprawy, wiedziałam za to, że jestem dobrym i wrażliwym obserwatorem. Pytasz o instynkt macierzyński, zupełnie bym tak tego nie nazwała i jako 19-letnia dziewczyna chciałam realizować zgoła inne potrzeby. Chodziło raczej o wychodzenie poza siebie, chęć zrobienia czegoś więcej dla drugiej osoby, chęć doskonalenia. W końcu nikt nie posiadł gotowej osobowości.
 
 
Przemysław Kłosowicz: Pracujesz w dwóch, moim zdaniem skrajnie różnych środowiskach, choć przecież w obu tych miejscach chodzi o wychowywanie dzieci. Czym różni się praca w Domu Kultury od bycia wychowawcą w internacie? Gdy słyszę słowo „internat” widzę przed oczami kraty w oknach, myślę o mnogiej liczbie zakazów, których muszą przestrzegać te dzieciaki. Dom Kultury kojarzy mi się natomiast z wyklejankami z papieru kolorowego, boomboxem ustawionym na parkiecie, z którego głośno gra jakiś popowy kawałek, do którego dzieciaki nieporadnie próbują ułożyć układ taneczny. Zupełnie różne miejsca! Jak ty odnajdujesz się w tych dwóch placówkach? 
Beata Madej: Nie myślę o sobie raz jako o wychowawcy, a raz jako nauczycielu-instruktorze, sam powiedziałeś cel jest jeden – kreowanie i wspieranie rozwoju osobowości wychowanka. W Internacie sprawuję pieczę nad młodzieżą w zastępstwie rodziców, w Domu Kultury pomimo, że prowadzę zajęcia, rodzic musi mi zaufać, zostawić swoje dziecko pod moja opieką. Na pewno jako wychowawca spędzam z młodzieżą po prostu więcej czasu, co pozwala nawiązywać bliskie relacje społeczne i lepiej rozumieć podopiecznych. Przykro mi, że właśnie tak smutno kojarzy Ci się internat, fakt, teoretycznie mogłabym tam pełnić rolę głównie „strażnika regulaminu i zasad moralnych”, tylko czy do tego ma się sprowadzać moje zadanie? Nie chodzi tylko o profesjonalne działania, dbanie o przestrzeganie norm, ale o wsparcie, umiejętność komunikowania się, a przede wszystkim o zdolność do empatii, której każdy tak bardzo potrzebuje. Jeśli mówimy o Domu Kultury, to przychodzą tam dzieci, które chcą, mają na to ochotę, często wiedzą, które zajęcia im się podobają, oferta jest szeroka. Tu ważne jest, by stwarzać im warunki prezentowania własnych zdolności i możliwości. Prowadzę miedzy innymi Warsztaty Twórczego Myślenia i  zawsze powtarzam, że każdy z nas jest twórczy i ma potencjał, który należy rozwijać. Staram się świadomie kierować rozwojem własnym i dzieci, czy młodzieży. Cały czas doskonalę swoje kompetencje i myślę, że praca w każdym następnym miejscu będzie się wiązać z odkrywaniem czegoś nowego, wzbogacaniem i poszerzaniem własnych umiejętności, będzie kolejnym wyzwaniem. Realizuję się w pracy, zwyczajnie lubię to, co robię.
 
Przemysław Kłosowicz: Nie jesteś matką, nie musisz udawać, że wszystkie swoje dzieci lubisz tak samo. Co sprawia, że jacyś podopieczni stają się ulubieńcami, a inne dzieci może nie tyle są obojętne, ile mniej rozczulające od pozostałych. Moim zdaniem to ciekawe z socjologicznego punktu widzenia. Skąd taka więź z poszczególnymi wychowankami? 
Beata Madej: Anthony de Mello powiedział kiedyś „Później odkryłem, że lubię go, gdyż on lubi mnie”. Praca nie różni się od życia poza nią. Nie jest się w stanie uniknąć posiadania ulubieńców. Ty wszystkich w pracy lubisz tak samo? Kluczem jest, aby mieć tego świadomość. Być sprawiedliwym. Gdy kogoś darzę mniejszą sympatią, nie wymyślam mu dodatkowych kar, gdy lubię, nie pozwalam na więcej. Myślę, że więź o którą pytasz, może brać się z różnych powodów. Z jednej strony widzimy w tych młodych ludziach jakieś własne, niekoniecznie spełnione ambicje, co trochę imponuje i przyciąga do tych osób. Z drugiej, jeśli jakaś twoja własna cecha cię drażni, raczej podświadomie, łatwiej będzie ci ją dostrzec w drugiej osobie i tym samym do niej zniechęcać. To mechanizm, który funkcjonuje na każdym społecznym gruncie. Ponadto zazwyczaj bardziej lubimy to, co znamy, jeżeli z kimś mam częstszy kontakt, a kontaktom tym nie towarzyszą negatywne emocje, łatwiej się współpracuje. Ja jestem dla nich, nie oni dla mnie, dobrze, gdy dążymy do jednego celu. Co prawda nie jestem zupą pomidorową, nie wszyscy muszą mnie lubić, ale zależy mi na dobrych relacjach. 
 
Przemysław Kłosowicz: Porozmawiajmy o niepokoju. Myślę, że nie warto uciekać od tego tematu. Ja przestałem pracować w zawodzie, bo obciążającą dla mnie była aż tak duża ilość odpowiedzialności. Miałem około dwudziestu lat, gdy pracowałem w Domu Dziecka. Zdałem sobie dosyć szybko sprawę, że sam nie jestem na tyle ukształtowany, by móc kształtować innych. Jak ty sobie z tym radzisz? Boisz się o losy swoich podopiecznych, a może masz już do tego zdrowy dystans i pracę traktujesz jako kilkugodzinny wycinek, urywek z i tak obfitującego w przeróżne wydarzenia dnia. Zostawiasz pracę w pracy?
Beata Madej: Wiesz ile razy słyszałam, że sama świata nie zmienię, albo że nie da się pomóc każdemu? Czasem bywa, że dłuższy czas myślę, jak rozwiązać daną sytuacje, jak pomóc, jak postąpić najdelikatniej i zarazem skutecznie. Jak już wspominałam, dokładnie obserwuję zachowania wychowanków i nie potrafię nie zareagować, gdy widzę taką potrzebę, a już szczególnie w przypadkach, kiedy ktoś się przede mną otwiera i mi zaufa. Oczywiście stawiam granice, bo popadłabym w obsesję. Uważam też, że superwizja własnej pracy w tym zawodzie jest niezwykle potrzebna, by uniknąć wypalenia zawodowego i by wzmocnić zaufanie do swojego warsztatu pracy i tym samym do siebie. Trzeba umieć spojrzeć na własne działanie z dystansem, oczami innych. A to pozwala zdobyć pomysły na rozwiązanie sytuacji trudnych, stresujących, czy wyczerpujących emocjonalnie. Mnie pomagają jeszcze takie moje małe-duże sukcesy pedagogiczne, to motywuje najbardziej i daje nieopisaną satysfakcję i radość z bycia pedagogiem.
 
Przemysław Kłosowicz: Wiem, że twoja mama uczyła dzieci i młodzież niesłyszącą. Jak to, że wychowywał cię pedagog wpłynęło na ciebie? Determinowało w jakiś sposób podejmowane decyzje? Ciekawi mnie, czy zapatrujecie się na zawodowe kwestie w podobny sposób, tak naprawdę będąc przecież przedstawicielkami dwóch zupełnie różnych pokoleń pedagożek?
Beata Madej: Nie chciałam iść w ślady mamy. Nie w ramach swoistej złośliwości, raczej ze względu na to, że myślałam o podążeniu własną, inną drogą, unikając porównań. Jako ciekawostkę mogę zdradzić, że podjęłam nawet pracę w gabinecie kosmetycznym, wybierając się wstępnie po maturze na kosmetologię i zdobywając doświadczenie, jednak w dniu zawarcia umowy dotarło do mnie, że jest to tylko fascynacją, a nie realizacją siebie. Poszłam na pedagogikę. Po latach okazało się, że ja i mama mamy podobne metody pracy i spojrzenie na problemy młodzieży. Nie unikałam rad i konsultacji, nie dochodziło do konfliktów pokoleniowych. Oczywiście w kwestii pracy. Byłam odpowiedzianym dzieckiem, a obserwując zawodowe poczynania mamy, mogłam wzmacniać w sobie określone cechy. Na przykład, będąc jeszcze na studiach, mogłam pomagać jej podczas wyjazdów, obozów jako wychowawca. Na pewno była wzorcem, trenerem. Różnice? Myślę, że mamie łatwiej było dostosować się do obowiązujących systemów, jeśli chodzi o szkolnictwo, ja mam w sobie więcej buntu.
 
Przemysław Kłosowicz: Dziękuję za miłą rozmowę. Co prawda bez grama żalu, ale jednak gratuluję odwagi, której mi w przeszłości zabrakło, by podążać tą niezwykle ciekawą drogą zawodową.
Beata Madej: Moim zdaniem odwagą jest przyznanie się do słabości. Podążyłeś po prostu własną drogą. Ja też serdecznie dziękuję za rozmowę.
 
Przemysław Piotr Kłosowicz

Lista komentarzy

09-12-2018 22:03 gustaw1987 napisał:
Pozdrawiam gorąco z Karaibów ;]



Dodaj komentarz

Nick:
Treść:
Przepisz kod:
REKLAMA