Kolejny sukces Przemysława Piotra Kłosowicza. Autor gościł na Warszawskich Targach Książki.
22.05.2017 /
czytano: 1545 razy
Warszawskie Targi Książki to impreza, która co roku gromadzi mnóstwo gości. Można na niej spotkać wielu pisarzy, oraz blogerów - głównie książkowych. Moją uwagę przykuł jednak autor, z którym miałam okazję już spotkać się podczas Targów Książki w Krakowie. Z panem Przemysławem udało nam się porozmawiać między innymi o czytelnictwie w Polsce.
REKLAMA
Rozmawiamy z sobą już nie po raz pierwszy. Spotkaliśmy się parę miesięcy temu na premierze Pana powieści podczas Krakowskich Targów Książki. Później udzielił Pan wywiadu dla naszego portalu, przy okazji współpracy z kompozytorem Sebastianem Piotrem Krawczukiem, który zrealizował projekt muzyczny w oparciu o Pańską powieść. Teraz jest Pan gościem Warszawskich Targów Książki. Jak widać ma Pan na koncie już kilka sukcesów. Co Pana zdaniem sprawiło, że mimo upływu czasu o „Zdobywcach oddechu” wciąż jest głośno?
Słowem kluczem jest „samozaparcie”. Upór ma ogromne znaczenie, jeśli chce się zaprezentować szerszej publiczności efekt swojej pracy. W mediach społecznościowych chętnie dzielę się zdjęciami ze spotkań z czytelnikami, bo to dla mnie małe święto. Siedzę uśmiechając się pod nosem, jakbym co najmniej właśnie został obsypany confetti i brokatem. By jednak doszło do spotkania takiego jak to realizowane w dniu dzisiejszym, nie mogę poddać się przeciwnościom losu. Dziś spędziłem pięć godzin w nagrzanym do czerwoności samochodzie, a przede mną jeszcze powrót! Cały ten przejaw masochizmu oczywiście po to, by przez pół godziny móc podpisywać się na wszystkim, co zostało mi podsunięte. Obym tylko przez przypadek nie został kredytobiorcą! Można by pomyśleć, że to się nie kalkuluje, że nie warto poświęcić całego dnia, dla tych trzydziestu minut. Warto! Zjawiły się osoby, które przeczytały moją książkę, zajrzały mi do głowy, rozgościły się w wykreowanym przeze mnie świecie. To prawie jak spotkanie z przyjaciółmi! „Zdobywcy oddechu” zyskują coraz to nowych czytelników, bo zarówno ja, wydawnictwo Novae Res, jak i moja menadżerka Ewa Lis wierzymy w ten, mówiąc mało emocjonalnie – „projekt”. Na mój sukces składają się działania wielu osób. Ludzie - ludziom, chciałoby się rzec. Pracujemy by inni mogli czerpać z tego przyjemność, za pośrednictwem tej książki coś przemyśleć, zrozumieć.
Dostrzega Pan różnicę między krakowskimi, a warszawskimi targami? Czytelnictwo w naszym kraju nie ma się obecnie za dobrze, takie imprezy są w ogóle potrzebne?
Warszawskie są chyba większe, ale mogę się mylić. Nie jestem nazbyt religijny, ale znów wspomnę o teorii święta. Tym właśnie dla osób, które nocami zasypiają z książką w ręce, są takie imprezy. Jeśli jest się mieszkańcem chociażby Nowego Sącza, czy innej Bóbrki, to spotkanie Kłosowicza jest niemal niemożliwe. Targi dają taką możliwość. Można tu przyjechać i spędzić z autorami cały dzień! Wiele osób zaznacza sobie w grafiku, do kogo chciałoby podejść, a potem w ciągu jednego dnia mają okazję poznać te wszystkie osoby, które pomagały rozbudzać ich wyobraźnię. To magiczne. Pamiętam taką edycję Festiwalu Conrada, gdy prosto ze spotkania z Jackiem Dehnelem poszedłem na spotkanie z Dorotą Masłowską. Nie mogłem doczekać się tego dnia! Świetnie rozumiem więc tych, którzy wykupują kilkudniowy karnet na Targi Książki, by przez chwilę poobcować z ludźmi dla nich ważnymi.
Wielu jest osób, które chciałyby, idąc za Pana przykładem, spełnić marzenie o własnym debiucie. Co by im Pan poradził?
Wspominałem już o samozaparciu, ale to najwidoczniej termin uniwersalny. Gdybym się poddał po odrzuceniu przez wydawców pierwszej powieści, nie spotkalibyśmy się dziś w stolicy. Ważne aby jak najwięcej pisać, by wyrobić sobie pióro. Tudzież wyrobić guziki klawiatury, niech chodzą luźniej. Na pewnym etapie trzeba uwierzyć w siebie. Ten kto tworzy do szuflady, to nie pisarz, a marzyciel. Jedno nie wyklucza drugiego, ale jeśli marzysz o podpisywaniu własnej powieści na Warszawskich Targach Książki, to zapewniam, że wydawca sam nie znajdzie jej w twojej szufladzie, nie trafi do twojego pokoju. Daj mu szansę Cię odkryć, wyślij swój tekst!
Dziękuję za spotkanie i życzę dalszych sukcesów. Rozumiem, że teraz pobiegnie Pan poznać któregoś z autorów?
Chciałem podejść do Zośki Papużanki, ale przez korki nie dojechałem na czas. Mam w torbie jej „Szopkę”. Pisarz musi być także czytelnikiem! Powinienem o tym wspomnieć w pytaniu o poradę. Aby pisać, należy przede wszystkim czytać! Ja też dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia po raz czwarty!
źródło: autor, własne
(JS)
Lista komentarzy
Brak komentarzy